Wspaniały niedzielny poranek. Już od dłuższego czasu koleżanka - sąsiadka Ania Guzek rozmawiała ze mną na temat wycieczek rowerowych.
Podczas jednej z takich rozmów urodził się pomysł wspólnej wycieczki na Górę św. Anny. I tak kiedy w końcu udało nam się znaleźć wspólny wolny termin, wycieczka doszła do skutku. Nie ogłaszałem jej w Klubie ponieważ realizując prośbę Ani nie chciałem być nachalny dla niej i zbyt duża grupa mogła by być dyskomfortem dla mile spędzonego czasu.
Plan wycieczki miałem w głowie już od dłuższego czasu, gdyż nie było to nic innego jak połączenie z sobą paru naszych Klubowych rajdów w jedną całość, odpowiednio je modyfikując. Problem polegał jedyne na tym, że nie dysponowałem mapami Opolszczyzny. Na szczęście kol. Adam Czerniawski przyszedł mi z pomocą i mogłem skorzystać z jego map. Zainteresowanym Opolszczyzną był również kol. Marian Cetnarski który nam towarzyszył na wyprawie.
Trasę rozpocząłem od rezerwatu "Las Dąbrowa", doskonale znanego naszym członkom. Trzeba tu jednak dodać, że wiele osób jeżdżących indywidualnie, nawet nie wie o jego istnieniu. Dalej szlak wiódł trasą zeszłorocznej wycieczki "Szlakami leśniczówek" z pewną modyfikacją. Z Kozich Ław pojechaliśmy do Sławięcic, do byłego obozu będącego filią Auschwitz. Ze względu na komary zarówno Kozie Ławy jak i Sławięcice, zwiedzone były pędzikiem. Kolejną atrakcją dla Ani był syfon w Nowej Wsi, który pokazywał na swojej wycieczce kol. Lucjan Wiślak. Pojechaliśmy dalej opłotkami w kierunku Góry św. Anny, również dobrze znanej członkom naszego Klubu. Zarówno sanktuarium jak i wszystkie pozostałe ciekawostki przyrodnicze i historyczne. Po odpoczynku i posiłku ruszyliśmy w drogę powrotną w kierunku na Strzelce Opolskie, Błotnicę Strzelecką do Poniszowic, odwiedzając drewniany kościółek p.w. św. Jana Chrzciciela. Pomimo, że słońce jeszcze ładnie świeciło pora była wracać do domu i tak też uczyniliśmy. Wycieczka była udana.
W dniu 22.06.2013 odbył się X Rowerowy Rajd Skarbowców "Powitanie Lata w Powiecie Gliwickim". Tegorocznym organizatorem rajdu był I Urząd Skarbowy w Gliwicach. Na miejsce zbiórki, która znajdowała się nad jeziorem Dzierżno, przy ośrodku "Energetyk" licznie przybyli pracownicy urzędów skarbowych naszego województwa. Na prośbę pani Alicji Tylman nasz Klub podjął się opracowania tras rowerowych oraz poprowadzenia grup rowerzystów na tych trasach. Mowa o trasach, gdyż zaawansowanie w turystyce rowerowej pracowników biurowych jest różne, a i dzieci też trzeba mieć na uwadze. Tak więc były dwie trasy: dłuższa i krótsza.
Około godziny 9:30 uroczystego otwarcia rajdu dokonał komandor imprezy a następnie podzieleni na grupy, ruszyliśmy na trasy. Atrakcjami które mogli podziwiać uczestnicy rajdu były:
Oczywiście w zależności od trasy były różne atrakcje, niemniej jednak wszystkim się podobało i prawie wszyscy dotarliśmy do bazy znajdującej się przy ośrodku Energetyk. Prawie wszyscy bo niestety jednej z uczestniczek pękł łańcuch na trasie i o ile nasi koledzy poradzili sobie z zakuciem ponownym łańcucha to niestety nie było pod ręką klucza "15-tki" do odkręcenia koła i trzeba było panią przetransportować samochodem. Na mecie uczestnicy rajdu skarbowców przystąpili do biesiadowania. I tak w miłej atmosferze mijał czas. Licząc, że udało nam się wśród uczestników rajdu zaszczepić bakcyla turystyki rowerowej być może wkrótce znów się spotkamy, już na naszych klubowych wycieczkach.
W dniu 18.06.2013 r. w towarzystwie kol Mariana Cetnarskiego i Mariusza Szczurowskiego wybrałem się na wycieczkę rowerową, której celem było odwiedzenie miejsc związanych z powstaniem styczniowym na terenie Małopolski. Wycieczkę rozpoczęliśmy od stacji kolejowej w Zabierzowie, gdzie dojechaliśmy pociągiem. Kierując się na Zieloną dojechaliśmy do Brzezia i przez Modlniczkę dotarliśmy do Modlnicy, gdzie na miejscowym cmentarzu spoczywa kpt. Piotr Tarczewski.
Piotr Tarczewski był synem obywatela z Wołynia. W armii carskiej zdobył stopień porucznika. W lutym 1863 przybył z Petersburga i służył szeregach powstańczych jako kapitan kawalerii pod dowództwem Krukowieckiego.
Brał udział w bitwie Igołomskioj i pod Szklarami, raniony w nogę, po wyleczeniu się wyszedł z oddziałem Gustawa –Habichta. Oddział ten miał liczyć 400 ludzi, lecz po przekroczeniu granicy rosyjsko - austryjackiej pomiędzy Szycami i Modlnicą, pozostało zaledwie stu kilkudziesięciu, którzy przed kordonem granicznym zaczęli uciekać. Tarczewski na koniu zawracał uciekających, zaklinając do zwrotu, wtem patrol jazdy austryjackiej napadł na niego, Tarczewski bronił się rewolwerem, lecz strzał chybił, ukryci żołnierze austryjaccy w kartoflach, wyskoczywszy, prawie go otoczyli, a od kilku na raz strzałów, padł pod Modnicą i tam został Koledzy kamień na Jego grobie położyli 15 Sierpnia 1863 r. Pozostawił siostrę i matkę. Według podania jednego z towarzyszy, nie zginał on na miejscu lecz aresztowany na komorze przez oficera austryjackiego, do którego wystrzelił z rewolweru i chybił, oficer ten w obronie swojej, wystrzałem z pistoletu go zabił.
Z Modlnicy jadąc DK 94 w kierunku Olkusza, w Szycach spotkaliśmy mogiłę i pomnik upamiętniający bitwę pod Szycami w dniu 7 maja 1863 r . Pochowanych tu jest 9 powstańców z oddziału Jordana którymi dowodził Józef Romocki. Za Szycami zjechaliśmy z DK 94 w Dolinę Prądnika, przejeżdżając przez Hamernię i Prądnik Korzkiewski dotarliśmy do Ojcowa. Na krótko opuszczamy Dolinę Prądnika by poruszając się szlakiem żółtym w Dolinie Sąspowskiej dotrzeć do wąwozu Błotny Dół – miejsca obozu powstańczego oddziału Apolinarego Kurowskiego. W miejscu tym spotykamy mogiłę powstańczą z brzozowym krzyżem i ogrodzeniem z brzozowych żerdzi oraz dwa ostańce, skałę Langiewicza i Kurowskiego. Powracamy do Ojcowa, niestety Ojcowskie Muzeum PTTK w którym chcieliśmy obejrzeć ekspozycję związaną z Powstaniem Styczniowym było nieczynne. Szkoda bo Ojców w czasie Powstania Styczniowego odegrał poważna rolę.
To tutaj dowództwo powstania planowało utworzenie namiastki regularnej armii. Twórcą obozu wojskowego był naczelnik województwa krakowskiego płk. Apolinary Kurowski. Kwatera główna wraz z kancelarią sztabu mieściła się w Hotelu pod Łokietkiem, natomiast oficerowie kwaterowali miedzy innymi w zakładzie kąpielowym dr. Lucjana Kowalskiego u stóp Skał Panieńskich. Obóz cieszył się ogromnym zainteresowaniem ze strony ochotników. W połowie lutego 1863 przebywało w nim ponad 2000 powstańców z których najmłodszy Staś Jaskólski z Krakowa miał zaledwie 13 lat. Powstańcy przybywali głównie z Krakowa i z zachodniej Galicji. Krakowski „CZAS” publikował nawet ogłoszenia będące swoistą reklamą obozu w Ojcowie. Do obozy trafiali nie tylko ochotnicy z Olkusza czy Działoszyc ale nawet mieszkańcy odległej Warszawy czy Lwowa. To stąd 200 osobowy oddział wyruszył do Zagłębia Dąbrowskiego 5 lutego, by po 2 dniach maszerując przez Olkusz i Sławków dotrzeć do Maczek, zdobyć Sosnowiec i Dąbrowę Górniczą, Na oswobodzonym od Rosjan terenie przez przeszło 2 tygodnie dobrze funkcjonował zalążek Państwa Polskiego, działały polskie urzędy, kolej, pobierano cła i podatki które zasilały kasę powstańczą. Elitarnym oddziałem w ojcowskim obozie byli „żuawi śmierci”. Twórcą tego oddziału był francuski oficer Fancois Rochenbrune. Brał on wczesniej udział w walkach z Rosjanami w zakończonej w 1859 r. Wojnie Krymskiej. Nie powrócił jednak do Francji lecz osiadł w Krakowie. Tu nauczał języka francuskiego i założył szkołę szermierki. Spośród adeptów tej szkoły stworzył dobrze wyszkolony oddział o najwyższym morale wojskowym. Żuaw nie schodził z pola walki, zwyciężał lub ginął. Już 17 lutego przestrzeganie tej zasady żuawów uratowało życie wielu powstańców w bitwie o Miechów. Nosili oni odmienne od innych powstańców umundurowanie: na głowie czerwone fezy, bufiaste czarne spodnie, koszule, kurtki i kamizelki w tym samym kolorze z dużym białym krzyżem na piersi. Obóz stanowił duże zagrożenie dla Rosjan i Wielki Książe Konstanty wysłał przeciw powstańcom oddziały wojskowe w sile 4000 żołnierzy i 12 armat w celu likwidacji oddziału Kurowskiego. Apolinary Kurowski by uniknąć konfrontacji w polu zamierzał zdobyć podobno opuszczony przez Rosjan Miechów, by zdobyć lepszą pozycję do obrony przed nadciągającym wrogiem.
Po opuszczeniu Ojcowa trasa wycieczki prowadziła do Skały. Po potyczce oddziału Langiewicza pod Pieskowa Skałą w dniu 4 marca 1863 r. około północy Langiewicz z oddziałem dotarł do Skały, gdzie na tamtejszym cmentarzu obozowali Rosjanie z oddziału Stonzenwalda, zaalarmowani zbyt wczesnymi wystrzałami zbliżających się powstańców. Wywiązała się 3 godzinna bitwa. Dowodzeni przez gen. Mariana Langiewicza i gen. Antoniego Jeziorańskiego wyparli Rosjan ze Skały. Poległo 23 powstańców, a 24 zostało rannych. Wśród poległych byli: akademik Stefan Zaleski i Ukrainiec Andrzej Potiebnia, rany odnieśli absolwenci Polskiej Szkoły Wojskowej w Cuneo: Aleksander Zdanowicz i Gustaw Reuth.
Przed cmentarzem znajduje się pomnik w formie skrzydła husarskiego poświęcony poległym bohaterom walk o wyzwolenie narodowe z lat 1863 1945 na terenie miasta i gminy Skała, a na cmentarzu odnowiona mogiła 21 poległych w bitwie o Skałę 5 marca 1863. Ze Skały udaliśmy się do Pieskowej Skały gdzie pod półką skalną u podnóża zamku znajduje się mogiła zbiorowa 65 powstańców poległych w bitwie 4 marca 1863 r.Po zwiedzeniu zamku udano się alejka parkową w kierunku Wielmoży. Po prawej stronie natrafiliśmy na kolejna mogiłę 27 powstańców poległych pod Pieskową Skałą. Druga potyczka Powstania Styczniowego miała miejsce 15 sierpnia 1863. w czasie przemarszu oddziału powstańczego wystawionego za środki hr. A. Krukowieckiego. Oddział z Galicji przez Szyce, Czajowice do Pieskowej Skały prowadzili bracia Habichowie. Trasę tego przemarszu opracował Konstanty Novak, na podstawie informacji uzyskanych od wuja Stanisława Novaka - dzierżawcy Pieskowej Skały i wójta wsi Wawrzyńca Okrajczego. W trakcie marszu oddział napotkał sotnię kozaków i kompanię piechoty. Po rozgromieniu Rosjan powstańcy pomaszerowali dalej przez Wielmożę, Zagórowo do Imbramowic, którędy prowadziła nasza wycieczka.
W Imbramowicach w trakcie poszukiwania starego cmentarza z mogiłą powstańców poległych w bitwie pod Glanowem i Imbramowicami przypadkowo natrafiliśmy na otwartą Izbę Regionalną GOK gminy Tyciąż. Bardzo gościnne gospodynie nie tylko zaprosiły nas do obejrzenia zgromadzonych eksponatów, ale udzieliły wielu informacji o bitwie pod Imbramowicami 15 sierpnia 1863 r, pochowanych na starym cmentarzu 42 bohaterach powstania, Leonie Bończy Rutkowskim uczestniku powstań narodowych w 1831 i 1863 odznaczonemu Krzyżem Virtuti Militari, Stanisławie Novaku, który zginął w Pieskowej Skale 15 VIII 1863. Panie opowiedziały mało znaną historię o klasztorze Norbertanek w Imbramowicach, które po bitwie z niepokojem oczekiwały na atak Rosjan na klasztor w dniu 16 sierpnia. Siostry modliły się gorąco o ocalenie klasztoru obleganego przez Moskali, gdy nagle z nieznanych przyczyn dowodzący operacją wojskową książę Szachowski rozkazał odstąpienie od muru klasztornego. Uzyskane informacje bardzo nam ułatwiły poszukiwanie mogił na starym cmentarzu. Dziękując za życzliwość naszym gospodyniom pożegnaliśmy się potwierdzając nasz pobyt wpisem do księgi pamiątkowej Izby Regionalnej w Imbramowicach.
Po zwiedzeniu starego cmentarza w Imbramowicach udaliśmy się do ostatniego punktu na trasie wycieczki – Miechowa. Z Imbramowic przez Ulinę Wielką, Gołczę, Rzeżuśnię, Kamieńczyce i Komorów dojechaliśmy do Miechowa by zobaczyć miasto, w którym rozegrała się jedna z najtragiczniej szych bitew Powstania Styczniowego
Apolinary Kurowski planując opanowanie miasta nie ukrywał zbytnio tego faktu, tak, że o napadzie na Miechów mówiono w Krakowie, Ojcowie a nawet samym Miechowie. W połowie miesiąca lutego Rosjanie skoncentrowali znaczne siły liczące ponad 4100 ludzi w celu zlikwidowania zgrupowania powstańczego w Ojcowie. Kurowski powiadomiony o tym fakcie planował przerzucić oddział w okolicę działań Langiewicza, jednak wiadomość o marszu kolumny pod dowództwem Bagrationa w kierunku Michałowic skłoniła go do powrotu do wcześniejszych planów opanowania Miechowa. Powstańcy długim marszem poprzez Minogę dotarli późną nocą do Czapel Wielkich, gdzie zatrzymali się na kilkugodzinny wypoczynek. Następnie jeszcze nocą wyruszyli dalej i pod Miechowem znaleźli się około godziny piątej rano. Po wyczerpującym marszu w dniu poprzednim znaczna część żołnierzy była skrajnie wyczerpana. Kurowski zakładał całkowite zaskoczenie Rosjan i nie spodziewał się znacznego oporu wroga. Plan natarcia polegał na głównym ataku znacznymi siłami ulicą Krakowską aż do Rynku, gdzie miała nastąpić ostateczna rozgrywka i całkowite rozgromienie wroga. Ulicą Skalbmierską miał atakować mały oddziałek jazdy pod komendą Lipczyńskiego, od południa idąc szosą krakowską uderzyć miał Wenert wraz ze strzelcami, Rochebrun z Żuawami śmierci miał atakować od strony południowowschodniej, natomiast od zachodu ul. Wolbromską miał nadejść Cybulski ze swoim oddziałem. Cybulski przed wyruszeniem z Ojcowa do Miechowa otrzymał polecenie marszu inną trasą niż oddział główny i w godzinach rannych miał oczekiwać dalszych rozkazów stając w Biskupicach pod samym miastem. Oddział Grekowicza oraz kosynierzy pod dowództwem Korotyńskiego stanowili odwód. Bitwa rozpoczęła się przed godziną 6, rankiem 17 lutego 1863 roku wstępnymi utarczkami jazdy powstańczej Mikołajewicza ze strażą przednią wojsk rosyjskich na wzgórzach otaczających miasto od południa. Następnie atak szedł ulicą Krakowską obok cmentarza. Brawurowy atak powstańców pomimo morderczego ognia karabinowego z cmentarza i kościoła św. Barbary powiódł się przy znacznej pomocy oddziału żuawów ł powstańcy opanowali cmentarz. Broniący cmentarza Moskale wycofali się w popłochu w kierunku rynku. Główny atak powstańczy poszedł teraz ulicą Krakowską w kierunku Rynku. Tu nastąpiło poważne załamanie działań powstańczych. Powstańcy osiągnęli Rynek już mocno zdziesiątkowani, a tu dostali się pod krzyżowy ogień karabinowy ukrytych na strychach, pomieszczeniach klasztornych i domach Rosjan. Klęski dopełniła szarża kawalerii wymuszona na dowódcach przez Kurowskiego,szarża która nie miała szans na zmianę przebiegu bitwy a spowodowała dodatkowe niepotrzebne straty i uniemożliwiła zasypywanym ogniem powstańcom wycofywanie się z Rynku. Powstańcy w nieładzie wycofywali się głównie ulicą Krakowską, ponownie obsypywani ogniem usadowionych powtórnie na cmentarzu Rosjan. Nie powiódł się również atak od ulicy Skalbmierskiej, gdzie powstańcy napotkali silny opór usadowionych tam Moskali. Kurowski stoiący na wzgórzu za miastem usiłował ponowić atak uzyskawszy informację, że Cybulski osiągnął pobliskie Biskupice, ale zdezorientowany i spanikowany żołnierz nie nadawał się już do walki. Widząc to dowódca nakazał odwrót i spotkanie w lasach Sosnówki. Tam dopiero pojął ogrom klęski i rozpuścił resztki partii a sam uciekł do Krakowa. Najbardziej ucierpiała ulica Krakowska i Rynek gdzie były prowadzone najzacieklejsze walki. Ludność miasta opanował straszliwy popłoch, który udzielił się również podmiejskim wsiom powodując masowe ucieczki. Z 1800 powstańców atakujących Rosjan w Miechowie 200 poległo, 300 wycofało się w stronę Olkusza, a Kurowski z 600 powstańcami udał się w stronę Racławic. Ze 150 walecznych żuawów zostało przy życiu tylko 15. Zostało rozbite najsilniejsze zgrupowanie powstańcze w całej historii tego zrywu.
Po zwiedzeniu miasta, cmentarza i Bazyliki Grobu Bożego wykonaniu zdjęć na interesujących nas obiektów wycieczkę zakończono na dworcu kolejowym w Miechowie.
Piękna niedziela, godzina 9:00, słońce świeci. Na rynku stawiło się ponad 30 rowerzystów. Zapowiada się prawdziwa sielanka na rowerach i prawie dla wszystkich beztroska wycieczka. Prawie, bo głównym problemem prowadzącego wycieczkę, będącego jedynym przodownikiem na rynku, było bezpieczne poprowadzenie uczestników do mety. Na szczęście koledzy z Klubu oraz przyjaciele z Masy Krytycznej przyszli z pomocą. Podzieleni na dwie grupy ruszyliśmy. Pierwszą grupę prowadził Alfred Sołtys a pomagał mu kol. Marian Certnarski, drugą grupę prowadził kol. Stanisław Herman a pomagał mu kol. Jan Zabrzeński. Dzięki ich zaangażowaniu udało się bezpiecznie doprowadzić grupy na metę rajdu, gdzie komandor rajdu z liczną grupą przodowników przygotowali wiele konkursów dla uczestników "Święta Roweru". Impreza się udała, pomimo natłoku innych imprez organizowanych w tym dniu. Zawdzięczamy to pomysłowości komandora rajdu kol. Jarkowi Szerszeniowi, jak i silnej grupie przodowników, którzy przygotowali wiele atrakcji na mecie.
Rada osiedla "Kopernik" w Gliwicach zwróciła się do Klubu z prośbą o zorganizowanie rajdu. Zadania podjął się kolega Adam Czerniawski. Przygotował bardzo ciekawą trasę po Ziemi Tarnogórskiej. Niestety trasa okazała się zbyt ambitna w oczach rady i trzeba ją było zmienić. Po burzliwych konsultacjach udało się ustalić konsensus i wycieczka mogła dość do skutku. Niestety jakieś złe fatum zawisło nad wycieczką. Wszyscy wiedzieli o zbiórce na godzinę 9:00 lecz na tablicy ogłoszeń Rady widniała godzina 10:00. No cóż można ten błąd tłumaczyć małym doświadczeniem członka Rady Osiedla "Kopernik", wpadki się zdarzają.
Kolega Adam ruszył z pierwszą grupa po zaplanowanej trasie maksymalnie zwalniając tempo, by kol. Witek Kapuściński, który czekał na drugą turę uczestników mógł dołączyć. Dało się odczuć nerwową atmosferę wśród uczestników, niemniej jednak trzeba było zachować dobrą minę do złej gry. Na szczęście już w Szałszy przy drewnianym kościółku pw. Narodzenia NMP dołączyła do nas druga grupa. Po zwiedzeniu ruszyliśmy w dalszą drogę. Kolejnym przystankiem były Ziemięcice. Przy ruinach starego kościoła św. Jadwigi wraz z okazałym wielopokoleniowym bocianim gniazdem kol. Adam przedstawił krótki rys historyczny Ziemięcic i kościoła, który był wysłuchany z zaciekawieniem przez uczestników.
Jak to na tego typu wycieczkach bywa, trzeba mieć na uwadze miejsce odpoczynku dla uczestników by mogli się pokrzepić i nabrać sił na dalsza drogę. W barze Zacisze nad jeziorem Czechowice nastąpił odpoczynek i pogaduchy. W czasie rozmów wypłynął wątek Skansenu Kolei w Pyskowicach, który ze względu na wydłużenie trasy został przez radę odrzucony. Jednak jak się okazało większość uczestników była nim żywo zainteresowana. Grupa nieczująca się na siłach wróciła na osiedle, a my boczkiem i opłotkami pojechaliśmy do skansenu, który okazał się największą atrakcją dnia. Oczywiście kol. Adam w najdrobniejszych szczegółach przedstawił nam informację na temat oglądanych zabytkowych lokomotyw tak, że nawet wolontariusz który specjalnie przyjechał z Warszawy by nas oprowadzać niewiele miał do roboty. Po zwiedzeniu skansenu ruszyliśmy na osiedle Kopernik gdzie czekano na nas z "fanfarami" gdyż wjechaliśmy w dźwiękach muzyki. Przewodnicząca Rady Osiedlowej powitała nas serdecznie i przyjęła poczęstunkiem. Wielkim zdziwieniem dla wszystkich była informacja że trasa liczyła ok.35 km a planowana była na 20. Jak zawsze nasz Klub stanął na wysokości zadania i impreza się udała.
Święto Cykliczne jest imprezą ogólnopolską, w której bierze udział coraz więcej miast. Głównym organizatorem gliwickiego święta była organizacja Rowerowe Gliwice, a komandorem był Robert Jędrzejczak. Zbiórka uczestników odbyła się na pl. Krakowskim, ze startem o godz. 12:00. Nasz Klub również pokazał się na Święcie Cyklicznym. Oprócz kilku członków Klubu licznie przybyła grupa SKKT kol. Danuty Szyp. Parada ulicami miasta odbyła się w eskorcie policji i straży miejskiej dzięki czemu łamanie przepisów było bezkarne i wszyscy szczęśliwie dotarli do celu którym była nasza Radiostacja gdzie odbył się piknik.
W 150 rocznicę Powstania Styczniowego odbyłem wycieczkę, której celem było odnalezienie 2 mogił śląskich uczestników Powstania Styczniowego. Wycieczkę rozpocząłem od mojego miejsca zamieszkania, przejechałem przez Gliwice Żerniki, Zabrze Maciejów, Zabrze Biskupice, Rudę Orzegów, Rudę Godulę, Świętochłowice Lipiny, Paśniki, Chorzów, Chorzów Batory, Katowice Załęże, Katowice. Trasa liczyła 56 km. W trakcie wycieczki odwiedziłem stary, nieczynny cmentarz parafialny parafii św. Michała Archanioła w Rudzie Śl. Orzegowie. Na cmentarzu odnalazłem pierwszy grób uczestnika Powstania Styczniowego - Konstanego Latka - ur 7 kwietnia 1848 r w Orzegowie. Pracował jako górnik przed wybuchem I Wojny Światowej, był bibliotekarzem pierwszej polskiej biblioteki w Orzegowie. Brał udział w wojnie francusko - pruskiej w latach 1870 - 1871, był ojcem 3 córek i 6 synów. Zmarł w Orzegowie 19 października 1918 r. Jego grób jest skromny. Na pionowej płycie widnieje jedynie napis Konstanty Latka - Powstaniec 1863.
Sam cmentarz jest zaniedbany, choć wiele wskazuje na to, że ten stan się zmieni (wyłożona kostką główna alejka, nowe ogrodzenie). Na cmentarzu jest wiele ciekawych starych nagrobków kamiennych, z krzyżami kamiennymi i z kutego żelaza w zależności od statusu społecznego zmarłych. Do najciekawszych należy zbiorowy grób górników, którzy zginęli 18 lipca 1898 r. w kopalni Karol (Gotthard) oraz zespół 4 odnowionych mogił powstańców śląskich z Orzegowa. Po opuszczeniu cmentarza pojechałem dalej. Na Goduli zatrzymałem się przy pomniku Bohaterów Walki o Wolność w latach 1919-1921, 1939-1945, w Świętochłowicach przy Pomniku Poległych i Pomordowanych Polskich Nauczycieli, a w Chorzowie przy Pomniku Powstańca Ślaskiego. Z Chorzowa przez Załęże dotarłem do Katowic, gdzie na Cmentarzu Wojskowym przy ul Meteorologów odnalazłem grób drugiego uczestnika Powstania Styczniowego Antoniego Walczaka. Na cmentarzu spoczywają także uczestnicy Powstań Śląskich - Stanisław Mastalerz - dowódca 4 Pułku Powstańców Powiatu Gliwicko-Toszeckiego im. Stefana Batorego oraz dowódca powstańczego oddziału szturmowego marynarzy kpt. marynarki Robert Oszek. Weteran Powstania Styczniowego Antoni Walczak był honorowym uczestnikiem uroczystości poświęcenia kościoła garnizonowego św. Kazimierza w Katowicach w dniu 23 czerwca 1933 r. Po zwiedzeniu cmentarza pojechałem na dworzec kolejowy w Katowicach, by wrócić pociągiem do Gliwic. Powrót rowerem po zmroku uznałem za zbyt ryzykowny.
Relacja: Adam Czerniawski
Na zaproszenie księdza Artura Pytela, wzięliśmy udział w otwarciu szlaku św. Jakuba na odcinku Piekary Śląskie - Toszek. Pomimo nieobecności naszych członków Klubu, będących na zlocie, znalazło się kilka osób do wspólnej pielgrzymki. Chętnych z naszego Klubu było więcej. Niestety pogoda nie rozpieszczała. Nieprzemakalni, którzy wzięli udział to: Lucjan Wiślak, Marian Cetnarski i Mariusz Szczurowski, których poprowadziłem do Piekar, by oddać ich pod opiekę księdza Artura. Oprócz nas do udziału zgłosiła się całkiem spora grupa rowerzystów. Wspólną Mszą Świętą rozpoczęliśmy pielgrzymkę. Pierwszy postój był na Wzgórzu Wyzwolenia, a następnie w strugach deszczu ruszyliśmy na Segiet, gdzie korzystając z chwilowego przejaśnienia udało się zrobić wspólne zdjęcie.
Kolejny postój, Źródełko Młodości i w końcu dotarliśmy do kościoła św. Mikołaja gdzie przywitał nas ksiądz Piotr Sikora proboszcz parafii. Nim odmówiliśmy litanię, ksiądz Piotr opowiedział krótką historię kościoła.
Trasa wiodła dalej do Zbrosławic, gdzie włodarze gminy serdecznie nas powitali i poczęstowali gorącym żurkiem, który niewątpliwie rozgrzał wszystkich, dając siły do dalszej wędrówki. Po wspólnym zdjęciu i pożegnaniu ruszyliśmy dalej. Kolejny postój był przy kościele Narodzenia NMP w Łubiu. Pomimo, iż suchej nitki na nas już nie było, pogoda ducha nas nie opuszczała. Końcowym przystankiem był neobarokowy kościół św. Barbary mieszczący się na cmentarzu. Tu dokończyliśmy naszą pielgrzymkę wspólną modlitwą.
Pomimo niesprzyjającej aury wszyscy cało i bezpiecznie osiągnęli cel podróży. Na koniec zostaliśmy zaproszeni przez włodarzy Gminy Toszek na zamek, gdzie zostaliśmy poczęstowani ciepłą kawą i herbatą do której podano smakowite ciasto. Przy wspólnym stole, w miłej atmosferze, odbywały się rozmowy i dyskusje. Stąd powoli wszyscy zaczęli udawać się do domów a nasza trójka wraz z pozostałymi jeszcze uczestnikami udzieliła wywiadu dla lokalnej telewizji.